niedziela, 29 czerwca 2014

"Świętoszek" (recenzja)

 
Tytuł: Świętoszek
Autor: Molier
Wydawnictwo: Greg
Tłumaczenie: Tadeusz Boy-Żeleński
Data wydania: 2007
Ilość stron: 123
Kategoria: utwór dramatyczny


Kolejna lektura, kolejne spotkanie z Molierem. Kolejny zawód na jego
dziele. Ale po kolei...

"Świętoszek" to historia Orgona i jego rodziny, którzy do swego domu
przyjmują Tartuffe’a. Gość początkowo wydaje się wszystkim istnym wcieleniem
anioła, z czasem jednak część z domowników odkrywa, że nie ma w nim nic
z świętości. Niestety głowa rodziny nie dostrzega jego fałszywego oblicza, dlatego
owy Świętoszek zaczyna wykorzystywać zaufanie jakim obdarza go Orgon...
i pojawiają się kłopoty.

Pierwsza rzecz, która od razu rzuciła mi się w oczy to imiona bohaterów - prawie
że identyczne jak w "Skąpcu". Czyżby autora nie było stać na coś kreatywniejszego?
W dodatku postacie są strasznie szablonowe, czarno białe i nudne. Jedynym
wyjątkiem jest tytułowy Świętoszek, któremu (o dziwo) pod koniec
zaczęłam kibicować.

Na akcję narzekać nie mogę, bo komedia mnie wciągnęła. Być może to
zasługa świetnego tłumaczenia Żeleńskiego, ponieważ rymowany, łatwy w odbiorze
tekst czytało mi się niewiarygodnie płynnie, szybko, bez niepotrzebnych męczarni.

Problem poruszony w utworze nie wydaje mi się ponadczasowy, dlatego nie
bardzo rozumiem, czemu zmusza się uczniów do czytania tego w szkole.
Owszem, (fałszywych)dewotów i obłudników pełno na świecie, ale ludzie
szybko potrafią ich dostrzec w swoim otoczeniu - w przeciwieństwie do Orgona
i jego matki, którzy byli zapatrzeni w Tartuffe jak w obrazek. Rozumiem, że
Molier pisząc "Świętoszka" miał swoje prywatne motywy i chciał w ten
sposób ukazać  obłudę, hipokryzję i inne cechy tamtejszego społeczeństwa, ale
nie sądzę, by dzięki tej komedii osiągnął zamierzony cel.



Co mnie w tym dziele najbardziej rozśmieszyło? - ZAKOŃCZENIE! Śmiałam się
z niego do łez, ale nie dlatego, że było zabawne. Nie. Było wręcz
żałosne, naciągane i  nierzeczywiste.  Dziś czuję tylko niesmak jak wspominam ten
utwór Moliera. Szczerze współczuję tym, którzy "Świętoszka" mają jeszcze
przed sobą.

Ocena: 3/10

Przeczytane w ramach wyzwań:
-Rekord
-Grunt to okładka


A teraz przejdę do przyjemniejszej rzeczy, a mianowicie...

... po raz kolejny zostałam nominowana do LBA, tym razem
przez Wilczycę1315. Dziękuję bardzo za wyróżnienie! :)
Oto jej pytania i moje odpowiedzi.


1. Gdybyś miał/a szansę spotkać osobę z książki lub filmu, kogo byś wybrał/a?
- Saphirę! (Smoczycę z cyklu Dziedzictwo - Ch. Paoliniego). Jestem zakochana
w smokach, a ją po prostu ubóstwiam. :)

2. Jaką literaturę preferujesz?
- Fantastyka, wszystkie jej odmiany.

3. W nocy budzi cię pukanie do drzwi. Otwierasz. Przed tobą stoi zakapturzona
postać z kosą w ręku i oznajmia, że przyszła cię zabrać. Co robisz?

- Pytam "Gdzie?". Jak ma jakiś ciekawy pomysł na wyprawę i dobrą orientację w
terenie, to z nią idę. xD

4. Za co dałbyś/dałabyś się posiekać?
- Ale tak serio? Pewnie za każdą ważną dla mnie osobę.

5. Co cenisz u ludzi?
- Poczucie humoru, oddanie swoim pasjom, zdolność dostrzegania w świecie
rzeczy niezwykłych i zarazem prostych.

6. Ulubiona piosenka/ zespół?
- "Sea theme" z gry Heroes Of Might And Magic IV. Ulubionych zespołów nie mam.

7. Znienawidzona książka/ seria?
 - Tego by się trochę uzbierało: "Książę i żebrak", "Pod słońcem Toskanii",
powyższe dzieło Moliera...

8. Czy według ciebie filmy ograniczają wyobraźnię.
- Większość zdecydowanie tak, ale zdarzają się takie perełki jak "Avatar",
które wręcz pobudzają ludzką wyobraźnię. To zależy chyba od wizji reżysera i to co
chce przez film pokazać - te banalne człowiek obejrzy i nic nowego nie
wymyśli, a te nieliczne wyjątki mogą go nawet zainspirować. ;)

9. Długopis/ pióro czy laptop?
- Klawiatura i komputer (laptopów nienawidzę!) - szybko i prawie bezboleśnie. ;)

10. Rzecz o której marzysz, a nigdy nie odważysz się jej zrobić?
- Ruszyć w samotną podróż po świecie.

11. Pierwsza myśl jaka przyszła ci do głowy gdy zobaczyłeś/łaś tą nominację?
- O mamciu, kolejna nominacja! Jaki ten mój blog musi być zarąbisty! :P 


Ponieważ to moja kolejna nominacja, tym razem nie wybieram nikogo nowego. ;)

Ogłoszenie!

Przez kilka najbliższych dni nie będę w stanie zaglądać na wasze blogi, wybaczcie.
Przeprowadzka = urwanie głowy + brak neta.

środa, 25 czerwca 2014

-Przybyłam, zobaczyłam, oceniłam - Wampiry



Słońce już zaszło, dlatego przedstawiam wam Kącik Filmowy z różnymi odmianami WAMPIRÓW.


Tytuł: Daybreakers - Świt
Reżyseria: Michael Spierig i Peter Spierig
Gatunek: Horror/Akcja
Ocena: 8/10
ZWIASTUN

Zdecydowanie jeden z lepszych filmów o krwiopijcach jakie miałam
okazję obejrzeć. Niezbyt optymistyczna wizja przyszłości, gdzie ludzkość
stanowi zaledwie 5% populacji. Reszta albo została przemieniona w wampiry
(to odmiana choroby), albo zginęła, albo jest przetrzymywana w specjalnych
laboratoriach, gdzie została uśpiona i podłączona do maszyn pobierających od
nich krew. Nieciekawy rok 2019. Pojawia się jednak problem - zaczyna brakować
pokarmu, zaczyna brakować ludzi. A wampir, który głoduje szybko zamienia się
w niebezpieczną i dziką kreaturę... Kojarzy wam się to z czymś? Mnie od razu z
"Intruzem" S.Meyer. Cóż więcej mogę powiedzieć? - o dziwo "Daybreakers - Świt"
wycisnął ze mnie łzę w pewnym przejmującym momencie.





Tytuł: Ksiądz 3D
Reżyseria:  Scott Stewart
Gatunek: Horror/Akcja/Sci-Fi
Ocena: 6/10
ZWIASTUN

Kim są owi Księża? To "nadludzie" - wybrani przez Kościół, wyszkoleni w
zabijaniu, niezwykli pod każdym względem wojownicy, których zadaniem była
walka z wampirami. Wojna z krwiopijcami trwała zawsze, ale ponoć
nareszcie udało się je zgładzić. Czy aby na pewno? Jak się okazuje, wampiry
powróciły i w dodatku porywają one Lucy - dziewczynę, której wujkiem jest jeden
z Księży. Jak się domyślacie nasz bohater łamiąc wszystkie śluby, rusza w świat,
by ją uratować. Uwaga! Wampiry przedstawione w tym filmie rozrywają na strzępy,
mają ogromną siłę i refleks, ale przede wszystkim przypominają obślizgłe,
czworonożne glonojady. Taka mała odmiana. Historia jednak dość przewidywalna,
choć klimat ma fajny. Plusem jest tu na pewno rewelacyjna obsada.
Dla zainteresowanych. ;)




Tytuł: Mroczne cienie
Reżyseria: Tim Burton
Gatunek: Fantasy/Horror/Komedia
Ocena: 7/10
ZWIASTUN

Barnabas zakochał się kiedyś w niebezpiecznej wiedźmie, ale potem złamał
jej serce. A ta w zamian przemieniła go w wampira i zamknęła na 200 lat w
trumnie. Jak się facet obudził, to o mało nie umarł. Niestety był już krwiopijcą
i jedyne co mu pozostało to zemsta. Jednak wiedźma Angelique łatwo się nie
podda! - I dobrze, bo właśnie oka nakręca cały film. Wspaniała Eva Green w
duecie z Deppem. Co za obsada! :D Poza tym wyszła z tego całkiem niezła czarna
komedia. Polecam na nudne wieczory. ;)




Tytuł: Abraham Lincoln: Łowca wampirów
Reżyseria: Timur Bekmambetow
Gatunek: Fantasy/Horror/Akcja
Ocena: 3/10
ZWIASTUN

Co tu dużo pisać? Lincoln traci bliskich przez wampiry i przez większą
część filmu stara się facet na nich zemścić. Choć pomysł niegłupi, to nie do
końca wykorzystany. A może nic więcej nie dało się wykombinować.
Nie wiem. W każdym razie nudziłam się strasznie. Polubiłam jedynie Henry'ego,
który był dość charyzmatyczną postacią. Film ma dobry początek i dobre kilka
ostatnich sekund. Reszta słaba. A co z wampirami? Krew piją, są dość silne,
by powalić jednym ciosem spore drzewo, ale słońce ich nie zabija...robi to srebro.





Tytuł: Akademia wampirów
Reżyseria: Mark Waters
Gatunek: Fantasy/Komedia/Akcja
Ocena: 6/10
ZWIASTUN

Fabułę tego filmu znają już chyba wszyscy. Zresztą jak sama nazwa wskazuje,
akcja dzieje się w szkole dla krwiopijców i ich ochroniarzy. Mamy więc
dwie bohaterki, buntowniczki, połączone ze sobą niezwykłą więzią. Jedna z
nich to następczyni tronu, druga z nich to Dhampir - obrońca tej pierwszej. Jeśli
chodzi o sam film - kiepski, od razu czuć, że ktoś chciał na siłę
upchać kilka książkowych wątków, dlatego oglądając "Akademię..." ledwo we
wszystkim się łapałam. Za dużo tego. Komedia z tego niezła (czy książka też
jest komedią? nie czytałam), ale nic poza tym. Wampiry zaś wcale strasznie
nie są, mimo że piją krew. Te w "Zmierzchu" świecą się w słońcu, a te tutaj słońce
irytuje. Do Draculi im daleko.



Co wy o nich myślicie? Oglądaliście?

niedziela, 22 czerwca 2014

"Harry Potter i Książę Półkrwi" (recenzja)



Tytuł: Harry Potter i Książę Półkrwi
Autor: J.K. Rowling
Seria: Harry Potter (tom 6)
Wydawnictwo: Media Rodzina
Tłumaczenie: Polkowski Andrzej
Data wydania: 2006
Ilość stron: 704
Kategoria: fantastyka


Skończyły się dobre czasy dla świata czarodziei... w tym dla Hogwartu.
Czarny Pan po swojej klęsce nie popełni już kolejnego błędu. Aby oczyścić
sobie drogę do zwycięstwa, będzie musiał pozbyć się swojego największego
przeciwnika - Dubledora. Nie zamierza jednak dokonać tego osobiście...

W końcu zaczyna robić się niebezpiecznie. Uwielbiam ten stan, gdy podczas
czytania moje ciało spina się, jakby szykowało się do ataku. Nareszcie po
wymówieniu imienia Voldemorta, dostaję gęsiej skórki. Tak, na to czekałam...



Bohaterowie - cudowne grono Aurorów, Śmierciożercy, nasi młodzi,
aczkolwiek coraz starsi przyjaciele i dwaj potężni czarodzieje: Voldemort i
Dumbledore. Tym razem moimi ulubieńcami stali się oryginalna Tonks i...
Harry. Kobietę polubiłam za tajemnicę, którą do końca zawzięcie skrywała, zaś
Pottera... no cóż - w przeciwieństwie do Hermiony i Rona nie ulegał błahym miłostkom,
a na pewno nie zachowywał się jak dzieciak z podstawówki. Naprawdę było mi go żal,
gdy musiał patrzeć na obściskujących się (jak ślimaki) kumpli. Tak jak mi podczas
czytania, tak i jemu, gdy patrzył na to wszystko, robiło się naprawdę niedobrze.

Mimo tych minusów z "Księcia Półkrwi" jestem bardzo zadowolona. Dowiedziałam
się co nieco o przeszłości Snape'a, ale również Czarnego Pana, co było dla mnie
ogromnym zaszczytem. (xD)  Po kolejną część sięgnę z wielką przyjemnością.
Już nie mogę doczekać się finału tej zawiłej, nieprzewidywalnej i coraz bardziej
mrocznej historii.

Ocena: 8/10

Przeczytane w ramach wyzwań:
-Rekord
-Czytam Fantastykę

czwartek, 19 czerwca 2014

"Pod słońcem Toskanii" (recenzja)



Tytuł: Pod słońcem Toskanii
Autor: Frances Mayes
Wydawnictwo: Muza
Tłumaczenie: Zofia Kierszys
Data wydania: 2005
Ilość stron: 284
Kategoria: literatura współczesna

*"...odtwarzając coś słowami, przeżywa się to jeszcze raz."

 

Z tą książką wiąże się dość niesamowita historia. Pewnego wieczoru usiadłam
wygodnie przez TV i zaczęłam oglądać film, nie był za ciekawy, lekko przynudzał...
oglądałam, bo nie miałam nic innego do roboty. W pewnym momencie
po prostu poszłam na strych naszego rodzinnego domu i zaczęłam grzebać w starych
pudłach. Tak też przypadkiem znalazłam "Pod słońcem Toskanii". Zabrałam
książkę ze sobą, usiadłam znów w salonie i nagle spostrzegłam, że
owy film, który wcześniej oglądałam, nosi taki sam tytuł jak znaleziona powieść...
Tak, tak - był jej ekranizacją. Przypadek? ;)

Po powyższą autobiografię sięgnęłam z czystej ciekawości. Miałam nadzieję, że
książka umili mi czas oczekiwania na wakacje. Spodziewałam się przyjemnej
obyczajówki, która rozgrywałaby się w malowniczej Toskanii. Czy dostałam to,
czego chciałam?

Toskania jest. W sumie głównie Toskania, mimo że autorka (narratorka) przebywa
w niej tylko w czasie wakacji, czy przerw świątecznych, urlopów. Mayes kupiła
tam dom. Duży drogi dom, który wymagał dogłębnego remontu. O czym jest
więc książka? O REMONCIE - tak, przeważnie o nim, a jeśli na chwilę
go nie ma, to jest gotowanie i kilkadziesiąt pokręconych przepisów, nudne opisy
miasteczka jego zabytków, straganów na ulicach, cegiełek w murach... i innych
głupotek.

Rozumiem że Toskania ma swój klimat, ale naprawdę nie chce mi się wierzyć, że
skorpiony, owady, zgniłe pomidory... są tak cudowne, jak pisze autorka. Cieszyłam
się na myśl, że poczytam coś co ma jakiś związek z prawdziwym obliczem
Toskanii, realiami tamtejszego życia (również Mayes) - w końcu to autobiografia...
Niestety dostałam wyidealizowany obraz świata, Włochów bez wad - wszystko
tak przesłodzone, że gdyby dało się to zjeść, na pewno nabawiłabym się bólu
brzucha i ostrej biegunki. W od samego czytania było mi niedobrze. Czasami naprawę
zastanawiałam się o jakiej to ja Krainie Czarów czytam... i co ta autorka brała(?).
http://holunder.deviantart.com/art/Tuscany-258033051


Kolejna rzecz, która mnie strasznie męczyła, to przeskakiwanie z wątku do
wątku - mowa na przykład o sąsiadach, aż tu nagle szybka zmiana tematu na
gotowanie - "Co by tu zrobić na kolację?". Strasznie interesujące. Ciężko
nie wspomnieć o przedziwnych poglądach narratorki na pewne kwestie
jak np. spożywanie wołowiny, wieprzowiny itp. - raz narzeka na zabijanie
zwierząt, z których wyrabia się takie mięso, a już na następnych stronach
autorka (tu cytuję) "odważnie je kozie mięso". Chyba coś tu nie gra.

Okładka choć słoneczna, jakoś szczególnie nie zachwyca. Jej wnętrze tym bardziej,
zwłaszcza, że pełno w nim niedorzeczności i... błędów. Na przykład: "zniewolony
DĘWIĘKIEM jej głosu." Czym zniewolony?! - To już chyba wina wydawnictwa,
oj nie ładnie.

Są dwie drobnostki, które mogę uznać za plusy tej książki. Pierwsza -
Polacy, którzy brali udział w remoncie domu Mayes, miło się czytało o rodakach,
a druga Włosi - chcę wierzyć, że pewne opisane tu kwestie związane z tym
narodem, mają  w sobie choć odrobinę prawdy.

Niestety to tyle. Po przeczytaniu książki zastanawiałam się, po co na coś takiego
marnować papier i drzewa? Po co również pisać coś takiego? Mam wrażenie,
że autorka na siłę opisywała Toskanię, wydała książkę i zarobiła na niej pieniądze,
tylko po to, by opłacić ten swój "cudownie niesamowity, słoneczny, idealnie piękny..."
i cholernie drogi dom. Czy mam rację? - nie wiem. W każdym razie żałuję czasu
spędzonego na męczeniu się z tym czymś. Nie polecam.

Ocena: 2/10

*Cytaty z książki:

"...życie trzeba od czasu do czasu zmieniać, jeżeli chcemy sięgać myślą coraz dalej."

"W gruncie rzeczy szukanie zmian chyba zawsze łączy się z pragnieniem powiększenia sobie terenu psychicznego, na którym się żyje."

"...dlaczego wszystko jest takie ważne, pomimo że znika?"

"W dużych miastach tak gnębi nas rzeczywistość zwykła, że jesteśmy coraz mniej zdolni do ogarniania wyobraźnia rzeczywistości nadzwyczajnej."

przeczytane w ramach wyzwań:
- Z półki
-Rekord

poniedziałek, 16 czerwca 2014

High Five! i Stosi(cze)k

http://www.recenzjum.pl/p/high-five_17.html


HIGH FIVE! to akcja, w związku z którą na stronie pojawiać się będą rankingi
ulubionych, najlepszych, najbardziej interesujących, bądź najgorszych książek, filmów,
gier, postaci, itp...  Dzięki temu zarówno czytelnicy mogą poznać bliżej nas, jak i my
czytelników, jeśli ci będą chętni na podzielenie się swoimi przemyśleniami i opiniami.


Temat na dziś: High Five! - Moje ulubione grzbiety książek

Postanowiłam wybrać 5 z tych, które leżą na moich półkach.



1. Zbieracz Burz tom II - M.L. Kossakowska
Okładka genialna i grzbiet fenomenalny (w końcu to robota Fabryki Słów).
Książki jeszcze nie czytałam, ale młodsza siostra strasznie nalega, więc pewnie
niebawem się za to zabiorę.

2. Córka dymu i kości - L. Taylor
Przepiękna, tajemnicza, klimatyczna... i ciekawy mix czcionki na grzbiecie. :)

3. Łza - Lauren Kate
Te zawijasy przy "Łzie" są cudne *.*. Sama łezka o góry również.

4. Pieśni ziemi - E. Cooper
Spłaszczona wersja okładki. Świetna kolorystyka, magiczny klimat. Miodzio. ;)

5. Atlas chmur - David Mitchell
A tutaj podoba mi się wizerunek kosmosu (na zdjęciu słabo widać).
Jestem ogromną fanką astronomii i kocham się w takich gwiezdnych motywach. :)


A jak taki ranking wygląda u Was? :)


Korzystając z okazji, dodam że ostatnio przybyło mi kilka "mini książek"
- młodzieżówek
(dla takich młodszych nastolatek). No cóż, w Biedronce były po 5 zł
za sztukę, więc postanowiłam powrócić na chwilę do tego typu powieści i
przypomnieć sobie stare, dobre czasy podstawówki i początków gimbazy. :D



Pierwsze 4 książki od góry to owe typowe czytadełka na jeden wieczór,
niżej leży prezent-niespodzianka od autorki, który dostałam jakiś czas temu.
O książce "Julia i Miasto" na pewno coś więcej napiszę, ale to w swoim czasie. ;)
Na samym dole zaś... uwaga, uwaga! prezent urodzinowy od kochanej siostry - 2 część "Hyperversum"! Za to cudowne tomiszcze zabiorę się w wakacje. :D


Na dziś chyba tyle. Niebawem recenzja autobiografii "Pod słońcem Toskanii".

piątek, 13 czerwca 2014

"Cierpienia młodego Wertera" (recenzja)



*"Tak, jestem tylko wędrowcem, pielgrzymem na ziemi.
A wy – czyż jesteście czymś więcej?"



Tytuł: Cierpienia młodego Wertera
Autor: Johann Wolfgang Goethe
Wydawnictwo: Książka i Wiedza
Tłumaczenie: Leopold Staff
Data wydania: 1986
Ilość stron: 192
Kategoria: Literatura piękna


Istnieją takie książki, którymi człowiek albo się zachwyca, albo ich szczerze
nienawidzi. Niedawno spotkałam się właśnie z taką powieścią. Dla większości
czytelników przebrnięcie przez nią było męką i stratą czasu. Dla nielicznych
-arcydziełem. Mowa o książce "Cierpienia młodego Wertera", która od bardzo
dawna gościła na naszej domowej półce...nietkniętą. Postanowiłam wyrobić sobie o
niej swoje własne zdanie. Co z tego wynikło?

Jest to krótka historia młodego mężczyzny, którą poznajemy czytając jego listy do
przyjaciela i pewnej damy. Werter jest poetą, marzycielem i zarazem człowiekiem
potrafiącym dostrzegać piękno świata. Jednak jego światopogląd zaczyna ulegać
zmianie od momentu, gdy poznaje młodą Lottę. Zauroczony jej delikatnością, kobiecą
wrażliwością i poświęceniem dla rodziny, zaczyna spędzać z nią coraz więcej
czasu. W pewnym momencie przyjaźń przeradza się w namiętność... niestety
jednostronną. Lota bowiem jest już zaręczona z innym mężczyzną.

Werter to postać wielowymiarowa. Marzyciel i realista. Raz optymista, innym
razem pesymista. Poznajemy go jako człowieka pełnego życia, czerpiącego radość
z najmniejszych detali. Następnie przechodzimy wraz z nim etapy zakochania: od
zauroczenia, po namiętność, aż po nieszczęśliwą miłość. Wiem, że czytelnicy go
nie lubią (zwłaszcza część męska) i uważają go za człowieka o niezdrowych
zmysłach. Owszem, przyznaję, że czasami jego poglądy były dość dziwne, np. uważał,
zły humor za grzech (ponieważ zarażamy nim inne osoby, sprawiając im przykrość),
a sam potem go popełniał. Jednak mimo wszystko dawno nie spotkałam się w książce
z tak głębokim wglądem w psychikę bohatera cierpiącego z powodu niespełnionej
miłości. Być może dlatego potrafiłam się z Werterem szybko utożsamić i pokochać
go za jego wrażliwość.



Kolejną rzeczą, która mnie zaskoczyła i zachwyciła jest styl autora. Niesamowicie
barwny, obrazowy - cudownie poetycki. Rozkoszowałam się pięknym językiem
jakim posługuję się Goethe i nawet czytanie opisów przyrody sprawiało mi
ogromną przyjemność. W listach głównego bohatera zamieszczone jest wiele
bardzo mądrych refleksji na przeróżne tematy, począwszy od życia, piękna
świata, miłości, a skończywszy na bólu, cierpieniu. Kolejna ogromna zaleta
powieści to sposób w jaki została tu przedstawiona płeć piękna - opisy kobiety
niczym rodem z "Sonetów do Laury" Petrarki.

Niewiele jest takich książek, które potrafią przeniknąć w głąb mojej duszy,
a "Cierpienia młodego Wertera" na pewno się do nich zaliczają. Nie dziwię się
więc Napoleonowi Bonaparte, że ta historia należała do grona jego ulubionych, bo na
mnie również zrobiła spore wrażenie. Niejednokrotnie uroniłam przy niej łzę i
niejednokrotnie pogrążyłam się w głębokiej refleksji. Przed jej przeczytaniem
zastanawiałam się, co w niej jest takiego, że wzbudzała tyle emocji wśród
czytelników, że nawet doprowadziła do masowych samobójstw. Teraz już
wiem - jest przepiękną, wartościową książką, zmuszającą do innego spojrzenia na
świat i człowieka. Jest po prostu fenomenalna. Polecam wrażliwym czytelnikom,
dla których Werter nie będzie obłąkanym szaleńcem do szaleństwa zakochanym
w Locie.


P.S.: Nie czytajcie opisów z okładek tej książki, bo są to jedne wielkie SPOILERY!

Ocena: 8/10

*Cytaty z książki:

"Czymże jest, Wilhelmie, sercom naszym świat bez miłości? Tym zapewne, czym
byłaby bez światła latarnia magiczna..."

"Czyż musiało tak być, że to, co tworzy szczęście człowieka, stało się znów źródłem
jego cierpienia?"

"Najszczęśliwsi są ci, którzy, podobnie dzieciom, żyją z dnia na dzień"

"Nie możesz niczym bardziej przysłużyć się swym przyjaciołom, jak tym, że nie
popsujesz im ich radości, owszem, powiększysz ją, biorąc w niej udział."

"(...)nikt nie wie, jak daleko sięgają jego siły, póki ich nie wypróbuje."

"Odczuwamy bardzo często swe braki, a to, czego nam brak, posiada często, jak nam
się wydaje, ktoś drugi..."

"Jakże trudno na tym świecie człowiekowi zrozumieć drugiego człowieka."

"(...)ludzie nie są panami samych siebie i najmniej rządzić mogą swymi uczuciami."

"Natura ludzka (...) ma swe granice, może znosić radość, cierpienia, ból aż do pewnego
stopnia i ginie, gdy tylko ten stopień przekroczy."



przeczytane w ramach wyzwań:
-Z półki
-Rekord

sobota, 7 czerwca 2014

Kącik filmowy: -Co w kinie piszczy... (czerwiec)


Wybrane premiery filmowe na czerwiec.




Tytuł: Gwiazd naszych wina
Reżyseria: Josh Boone
Gatunek: Dramat/Romans
Premiera: 6 czerwca 2014
ZWIASTUN

"Cierpiąca na raka tarczycy Hazel za namową rodziców idzie na spotkanie grupy
wsparcia. Poznaje tam nastoletniego Gusa, byłego koszykarza z amputowaną nogą."
- Kto czytał książkę pewnie czekał na film z niecierpliwością. Kto nie czytał,
pewnie szybko nadrabia/nadrobi. :)


Tytuł: Na skraju jutra
Reżyseria: Doug Liman
Gatunek: Akcja/Sci-Fi
Premiera: 6 czerwca 2014
ZWIASTUN

"Rasa obcych przypuściła bezlitosny atak na Ziemię i rozpanoszyła niczym pszczeli
rój, obracając w ruinę całe miasta. Tylko żołnierz, który został zamknięty w pętlę
czasu, może je unicestwić."
- Stwierdzam, że Tom Cruise ma niezłe branie na
takie role. :D "Niepamięć", czy "Wojna światów" wyszły mu extra, ciekawa jestem
co pokaże tym razem. :)


Tytuł: 22 Jump Street
Reżyseria: Phil Lord
Gatunek: Akcja/Komedia kryminalna
Premiera: 13 czerwca 2014
ZWIASTUN

"Policjanci, Schmidt i Jenko, trafiają pod przykrywką do lokalnego college'u, gdzie
czeka na nich kolejne zadanie."
- film dla wielbicieli Jonaha Hilla i Channinga
Tatuma.i typowych amerykańskich komedii ;) Osobiście obejrzę, jak naprawdę będzie
mi się nudziło. :P



Tytuł: Michael Kohlhaas
Reżyseria: Arnaud des Pallieres
Gatunek: Dramat historyczny
Premiera: 13 czerwca 2014
ZWIASTUN

"Oparta na faktach historia Michaela Kohlhaasa, który w wyniku bezprawnego
postępku jednego z arystokratów staje na czele krwawej rewolucji."
- lubię filmy
oparte na faktach, bo prawdziwe życie może mnie zaskoczyć. Odtwórcę głównej roli
bardzo lubię (Mads Mikkelsen) więc tak czy siak film obejrzę. ;)


Tytuł: Jak wytresować smoka 2
Reżyseria: Dean DeBlois
Gatunek: Animacja/Familijny/Fantasy/Przygodowy
Premiera: 20 czerwca 2014
ZWIASTUN

"Pięć lat po zjednoczeniu rasy smoków oraz ludzi Czkawka i Szczerbatek stają do
obrony wyspy Berk przed niebezpiecznymi dzikimi bestiami, a także tajemniczym
Smoczym Jeźdźcem."
- och, och, och! :O Aaaale frajda :D


Tytuł: Transformers: Wiek zagłady
Reżyseria: Michael Bay
Gatunek: Akcja/Sci-Fi
Premiera: 27 czerwca 2014
ZWIASTUN

"Mechanik i jego córka dokonują odkrycia, które sprowadza do nich Autoboty
i Decepticony."
- kolejna część Transformersów.  Trochę szkoda, że bez dawnych
bohaterów...


Jak się Wam widzi kinowy czerwiec?

niedziela, 1 czerwca 2014

"Harry Potter i Zakon Feniksa" (recenzja)




Tytuł: Harry Potter i Zakon Feniksa
Autor: J.K. Rowling
Seria: Harry Potter (tom 5)
Wydawnictwo: Media Rodzina
Tłumaczenie: Polkowski Andrzej
Data wydania: 2004
Ilość stron: 959
Kategoria: fantastyka


Zapowiadało się na kolejne, równie nudne wakacje u Dursley'ów. Kolejne dwa
miesiące oczekiwania na powrót do Hogwartu. Stało się jednak coś niesamowitego...
Jak to często bywa - jeden problem przyciąga kolejny, i następny... Tak też więc
Harry znów pakuje się w tarapaty, ale przynajmniej tym razem spędza dość nietypowe
wakacje w kwaterze głównej tzw. Zakonu Feniksa. Co to za organizacja? Czym się
zajmuje i jakie ma plany? Tego nawet młody Potter nie wie.

Za piąty tom zabrałam się z wielkim zapałem. Tęskniłam bardzo za swoimi
książkowymi przyjaciółmi i nie mogłam się doczekać aż znów razem z nimi zagłębię
się w sieć nowych intryg. Niestety tym razem pojawiły się poważnie ograniczenia
czasowo i HP co chwilę musiałam odkładać na kolejny...kolejny...kolejny dzień. Być
może dlatego mam wrażenie, że przez pierwszą połowę książki nic szczególnego się nie
wydarzyło. Albo rzeczywiście - powiewało nudą. W każdym razie - przy drugiej części
akcja szybko się rozkręca i nie sposób oderwać się od powieści. Pojawiają się
niespodziewane zwroty akcji, na jaw wychodzą pewne sekrety, które czytelnik razem z
Harrym stara się zrozumieć.

W tej części autorka odwraca prawie wszystko o 180 stopni. Ci, których
nienawidziliśmy, stają się nam niezwykle bliscy. Ci których uważaliśmy za
nieomylnych, nagle popełniają błędy. Ciężko więc zgadnąć, kto ma rację, jak
zakończy się ta historia.



Jeśli chodzi o bohaterów - możemy liczyć na kolejną dawkę nowych charakterów -
choćby taką "pokręconą" Lunę. Jednak moją największą sympatię zdobyła tu Ginny,
która dorosła, porzuciła swoje miłostki i zaczęła racjonalnie myśleć. Jej bracia
(oczywiście!) jak zawsze musieli mnie czymś zaskoczyć... ale więcej zdradzać nie
będę. Ostatni bohater, którego przeszłość coraz bardziej zaczyna mnie ciekawić to...
Snape, o !

Piąty tom może nie jest najlepszy, ale nadal utrzymuje wysoki poziomi. Co więcej,
teraz dopiero będzie się działo. :)

Ocena: 8/10

Przeczytane w ramach wyzwań:
-Rekord
-Czytam fantastykę (maj)


.