"Jeśli chcesz się wznieść ponad otoczenie, musisz walczyć."*
Tytuł: Darth Bane: Zasada dwóch
Cykl: Trylogia Dartha Bane'a (tom 2)
Seria: Star Wars
Autor: Drew Karpyshyn
Wydawnictwo: AMBER
Data wydania: 2010
Ilość stron: 320
Kategoria: science fiction
Za drugi tom trylogii Banea zabrałam się z niemałym zapałem, ponieważ ciekawiło mnie, jak potoczą się dalej losy ostatniego Sitha. Oczywiście pierwszym celem mężczyzny stało się znalezienie i wyszkolenie nowego ucznia. Już z poprzedniej części wiemy, że kontynuatorką Zasady Dwóch będzie młodziutka (jeszcze) Rain - przyszła Darth Zannah. Lecz czy aby na pewno? Czy następczyni okaże się na tyle potężnym Sithem, by w przyszłości pokonać swojego mistrza? No to pytanie po części odpowiada drugi tom trylogii.
Akcja powieści rozgrywa się wokół dwójki bohaterów: mistrza i jego uczennicy. Narracja trzecioosobowa pozwala czytelnikowi poznać losy obydwu postaci, ich rozumowanie, intrygi - nawet takie skierowane względem siebie. O dziwo jednak, z książki niewiele już pamiętam, choć jeszcze nie tak dawno miałam możliwość zapoznania się z nią. Odpowiada za to... brak konkretnej akcji. Nie mogę powiedzieć, że powiewało nudą, bo "Zasadę dwóch" można przeczytać w ciągu jednego dnia. Niestety ciągle miałam wrażenie, że ten tomik pisany był jakby na kolanie i w niesamowitym tempie, przez co stał się niedopracowany, a niektóre sceny wydawały mi się wręcz żałośnie naciągane. Przykładem może być moment, w którym Bane rozbija statek kosmiczny na obcej i dzikiej planecie ("nieudane lądowanie"), a ponieważ nie ma z niej żadnego sposobu ucieczki, autor dostaje nagłego olśnienia i przypomina sobie, że przecież na grzbiecie smoko-podobnej istoty można przelecieć przez atmosferę na sąsiednią planetę (która znajduje się - prawie że dosłownie - na wyciągnięcie ręki). Takimi oto zabiegami autor stracił w moich oczach. Kolejną rzeczą, która mnie irytowała (ale już mniej), były dziwne zdania, typu: "ściany piramidy schodziły się u wierzchołka pod dziwnym kątem". Panie Karpyshyn, proszę mi wytłumaczyć jak wygląda ten "DZIWNY KĄT", bo o takim jeszcze na lekcjach matematyki nie słyszałam.
Powyższe wpadki autora najbardziej rzuciły mi się w oczy, nie oznacza to jednak, że "Zasada dwóch" jest totalną klapą.
Owszem, ma się wrażenie, że jest jakby przejściową częścią - wprowadzeniem do trzeciego tomu, ale nie brakuje w niej nowych, ciekawych bohaterów, którzy mogą zdobyć sympatię czytelnika. Chodzi tutaj głównie o młodego, odważnego Johuna albo troszkę naiwnego Darovita. Obydwóch można polubić. Nie zabrakło tu również epickich pojedynków między Ciemną a Jasną stroną mocy. To głównie one napędzają akcję. Wzrosło również napięcie i ta niepewność: "Czy Baneowi uda się ukryć Sithów przed resztą świata i jeśli tak, to jak długo?".
Druga część niewątpliwie wypadła o wiele słabiej niż jej poprzedniczka. Zakończenie jednak sprawiło, że z przyjemnością zabrałam się za tom trzeci, mając nadzieję, że będzie on świetnym finałem trylogii.
Ocena: 6/10
Cytaty z książki:
"Niewiele istot w galaktyce spotyka to, na co naprawdę zasługują"
"Na co komu potrzebna rodzina czy przyjaciele, jeżeli nie potrafią ochronić siebie nawzajem?"
*cytat pochodzi z recenzowanej książki
*cytat pochodzi z recenzowanej książki