środa, 8 kwietnia 2015

"Darth Bane: Zasada dwóch" (recenzja)


"Jeśli chcesz się wznieść ponad otoczenie, musisz walczyć."*

Tytuł: Darth Bane: Zasada dwóch
Cykl: Trylogia Dartha Bane'a (tom 2)
Seria: Star Wars
Autor: Drew Karpyshyn
Wydawnictwo: AMBER
Data wydania: 2010
Ilość stron: 320
Kategoria: science fiction

Za drugi tom trylogii Banea zabrałam się z niemałym zapałem, ponieważ ciekawiło mnie, jak potoczą się dalej losy ostatniego Sitha. Oczywiście pierwszym celem mężczyzny stało się znalezienie i wyszkolenie nowego ucznia. Już z poprzedniej części wiemy, że  kontynuatorką Zasady Dwóch będzie młodziutka (jeszcze) Rain - przyszła Darth Zannah. Lecz czy aby na pewno? Czy następczyni okaże się na tyle potężnym Sithem, by w przyszłości pokonać swojego mistrza? No to pytanie po części odpowiada drugi tom trylogii. 


Akcja powieści rozgrywa się wokół dwójki bohaterów: mistrza i jego uczennicy. Narracja trzecioosobowa pozwala czytelnikowi poznać losy obydwu postaci, ich rozumowanie, intrygi - nawet takie skierowane względem siebie. O dziwo jednak, z książki niewiele już pamiętam, choć jeszcze nie tak dawno miałam możliwość zapoznania się z nią. Odpowiada za to... brak konkretnej akcji. Nie mogę powiedzieć, że powiewało nudą, bo "Zasadę dwóch" można przeczytać w ciągu jednego dnia. Niestety ciągle miałam wrażenie, że ten tomik pisany był jakby na kolanie i w niesamowitym tempie, przez co stał się niedopracowany, a niektóre sceny wydawały mi się wręcz żałośnie naciągane. Przykładem może być moment, w którym Bane rozbija statek kosmiczny na obcej i dzikiej planecie ("nieudane lądowanie"), a ponieważ nie ma z niej żadnego sposobu ucieczki,  autor dostaje nagłego olśnienia i przypomina sobie, że przecież na grzbiecie smoko-podobnej istoty można przelecieć przez atmosferę na sąsiednią planetę (która znajduje się - prawie że dosłownie - na wyciągnięcie ręki). Takimi oto zabiegami autor stracił w moich oczach. Kolejną rzeczą, która mnie irytowała (ale już mniej), były dziwne zdania, typu: "ściany piramidy  schodziły się u wierzchołka pod dziwnym kątem". Panie Karpyshyn, proszę mi wytłumaczyć jak wygląda ten "DZIWNY KĄT", bo o takim jeszcze na lekcjach matematyki nie słyszałam.


Powyższe wpadki autora najbardziej rzuciły mi się w oczy, nie oznacza to jednak, że "Zasada dwóch" jest totalną klapą.
Owszem, ma się wrażenie, że jest jakby przejściową częścią - wprowadzeniem do trzeciego tomu, ale nie brakuje w niej nowych, ciekawych bohaterów, którzy mogą zdobyć sympatię czytelnika. Chodzi tutaj głównie o młodego, odważnego Johuna albo troszkę naiwnego Darovita. Obydwóch można polubić. Nie zabrakło tu również epickich pojedynków między Ciemną a Jasną stroną mocy. To głównie one napędzają akcję. Wzrosło również napięcie i ta niepewność: "Czy Baneowi uda się ukryć Sithów przed resztą świata i jeśli tak, to jak długo?".

Druga część niewątpliwie wypadła o wiele słabiej niż jej poprzedniczka. Zakończenie jednak sprawiło, że z przyjemnością zabrałam się za tom trzeci, mając nadzieję, że będzie on świetnym finałem trylogii. 

Ocena: 6/10

Cytaty z książki: 

"Niewiele istot w galaktyce spotyka to, na co naprawdę zasługują"

"Na co komu potrzebna rodzina czy przyjaciele, jeżeli nie potrafią ochronić siebie nawzajem?"


*cytat pochodzi z recenzowanej książki

17 komentarzy:

  1. Ja też nie słyszałam określenia dziwny kąt na matmie, a zwykle na niej uważam. Mam nadzieję, że trzecia część wypadnie lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj ta pozycja nie dla mnie :( tym bardziej że brak jakiejkolwiek akcji :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akcji jest sporo, bitwy, intrygi, tajemnice... ale ta akcja do niczego konkretnego nie prowadzi. Jest jakby dla zapełnienia fabuły.

      Usuń
  3. Jak kąt może być dziwny? Kąt to kąt. Nie ma w nim nic dziwnego. No i podłamałaś mnie tą planetą na wyciągnięcie ręki. Fizyko, ratuj! Gdzież podziała się grawitacja? Muszę sięgnąć po to, jako, że to jednak jest w jakiś sposób znane itd, do tego mój ojciec się tym zaczytywał (więc stoi dodatkowo na półce) ale boję się co tam jeszcze znajdę.
    Niemniej jest wyjaśnienie tych wszystkich zadziwiających zjawisk. Z pewnością to wina Mocy ;D
    Pozdrawiam
    Wilcza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, taaa - wszystkie anomalie to zasługa Mocy. :D To najlepsze wytłumaczenie na wszystko co niezrozumiałe. Trylogię Banea polecam, drugi tom troszkę kiepski, ale pierwszy i trzeci - miodzio. ;)

      Usuń
  4. Co jak co, ale Trylogia Dartha Bane'a jest świetna :D 2 część troszeczkę słabsza, ale za to ostatnia część rekompensuje wszystkie straty ;) Teraz pozostało Ci nic innego ja zabrać się za Maula :D Powodzenia ! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Raczej nie zamierzam w bliskiej i dalszej przyszlosci czytac nic z uniwersum Gwiezdnych Wojen, a poza tym teraz slyszalam, ze ogloszono przed nowymi filmami, jakoby te wszystkie sagi byly nagle niekanoniczne =_=

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponoć tak, ale historia Banea świetnie się wpasowała w universum - nawet w filmach obowiązuje wśród Sithów Zasada Dwóch. Nie rozumiem więc, jak coś takiego nie można zaliczyć do kanonu... To wręcz oburzające! xD

      Usuń
    2. Historia Bane'a jest w nowym kanonie

      Usuń
  6. Nie wiem, czy już wspominałam, ale z tego uniwersum znam tylko gry: KotOR 1 i 2 i widziałam film. Na pewno sięgnę po książki, bo od dawna mnie korciły. Ciekawa tylko jestem, czy będę potrafiła się w nich odnaleźć :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trylogia Dartha Bane'a to pierwsze książki z serii SW jakie wzięłam do ręki (nie oglądnąwszy wszystkich części filmów) i odnalazłam się bez problemu. Ty po KotOR'ach na pewno rozeznasz się szybko w temacie. :)

      Usuń
  7. Jakoś mnie nie ciągnie do tej serii. Po prostu nie czuję tej magii bijącej od niej. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To podobnie jak ja :) cóż, magię to lubię tylko Potterowską :)

      Usuń
  8. To uniwersum poznaję jedynie za pośrednictwem filmów (te pierwsze mi się podobały, zwłaszcza Leia). :) Niedługo, bo już w grudniu, wybiorę się na następny; do książek mnie w tej chwili nie ciągnie, ale kobieta, jak mówią, zmienną jest. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kompletnie nie jest mi znana seria, ani książek, ani filmów. Może to klasyka nerdowska, a uważam się za nerda, ale jakoś mnie to nie pociąga. Zaciekawiłaś mnie jednak epickimi pojedynkami, mimo że filmu nie widziałam, walka na miecze świetlne zawsze była moim marzeniem. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie czuję jakiegoś głębszego impulsu od niej.Tym razem podziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mój tata jest wielkim fanem całej tej serii, ja jakoś nie jestem co do niej przekonana, nie moje klimaty :/

    Zapraszam do siebie ! :)
    http://poczytajmycos.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

~~~~~~~~~~~~~~~~ Gratuluję dobrnięcia do końca! ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zostaw po sobie ślad; opinię, refleksję, która nie będzie składać się jedynie ze zwrotów typu: "Ciekawe, przeczytam/obejrzę", "Nie moje gusta" itp. Będę bardzo wdzięczna. :)

.