środa, 30 lipca 2014

"Córka Laguny" (recenzja)




*"Gdy szczury uciekną z miasta,zważcie sami A książki się zamkną pod
lwimi łapami. Wtedy Czarnej Śmierci ożyją nasiona. A dawny wróg znowu
podniesie z kolana. Gdzie nasz syn uczony? Kimże Zaginiona Dziecina
Laguny spod fal wyniesiona, Aby nas ocalić od zdrajcy knowania? Wiedza ta w
Kościanym Sądzie tkwi schowana."




Tytuł: Córka Laguny
Autor: Michelle R. Lovric
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 2010
Ilość stron: 440
Kategoria: literatura dziecięca/fantastyka


Nastały dziwne czasy na świecie, ale najdziwniejsze rzeczy miały się dopiero
zacząć w Wenecji. Do tego miasta zawitała Teo. Od zawsze pragnęła je odwiedzić,
czując że do niego należy, że to jej dom. Niestety zaczęło się w nim robić
niebezpiecznie; podniósł się poziom wód, z fal wynurzyły złowieszcze macki,
a bezlitosne rekiny, niczym plaga, opanowały kanały. Rodzimi mieszkańcy dobrze
wiedzą, że coś takiego już się kiedyś wydarzyło... i omal nie przyniosło miastu zguby.
Czy historia zatoczy koło? Jaką rolę odegra tu młoda Teodora?

Wenecja - muzeum na otwartej przestrzeni. Miasto zabytek. Piękne i
tajemnicze. Dla zwykłych ludzi idealne miejsce na romantyczny wyjazd... tak
naprawdę to tylko jedno jego oblicze. Co kryje się Pod Podszewką? -Drugi
świat pełen duchów patrolujących ulice, syren zamieszkujących jaskinie,
ogromnych, skrzydlatych kotów, żywych posagów i wielu, wielu innych cudów.
Wenecja jest tu ukazana jako miasto zrodzone z magii i dziwów. Równie piękne,
co niebezpieczne. Wielbiciele fantastyki będą niewątpliwie zachwyceni.



Wielu starszych czytelników odstrasza zapewne fakt, że główna bohaterka jest
dzieckiem - ma tylko jedenaście lat, ale bez obaw. Dziewczynka ma sporo oleju
w głowie, w dodatku towarzyszy jej całkiem sympatyczny (choć początkowo
zadufany w sobie) wenecjanin - Renzo. Obydwoje są świetnie dopracowanymi
charakterami, które polubiłam od pierwszych stron. Jeśli chodzi o mroczne
postaci - również ich nie brakuje. Większość z nich została odtworzona z
prawdziwej historii Wenecji, choćby taki Rzeźnik Biasio, który rzeczywiście
gotował kiedyś potrawki z dzieci i sprzedawał ją klientom. Taka tam książka dla
dzieciaków. Co nie? :D

Ponoć jest to debiut Michelle R. Lovric - skoro tak, to muszę przyznać, że
kobieta ma ogromny talent. Stworzyła niesamowitą powieść-baśń o Wenecji,
która swoją akcją zaskoczy nie tylko dziecko, ale również nastolatka, a może i
dorosłego. Pomysł na pewno oryginalny, klimat nie do podrobienia, ciekawa
fabuła... czego chcieć więcej?

Jeżeli sami nie jesteście do niej przekonani, to podsuńcie ją swoim pociechom.
Nie obiecuję, że będą po "Córce Laguny" spać spokojnie, ale jestem pewna, że
książka dostarczy im niezapomnianych wrażeń.


Ocena: 7/10


*Cytaty z książki:

"A ludzie okrutni i głupi nienawidzą mądrych."



Przeczytane w ramach wyzwań:
-Rekord
-Czytam fantastykę (czerwiec)
-Grunt to okładka (czerwiec)
-Z półki

środa, 23 lipca 2014

"Julia i Miasto" (recenzja)




*"-wiesz kto jest na tym świecie
prawdziwym bogaczem? Ten, kto umie się
cieszyć, z tego co ma i który potrafi pojąć prawdziwą wartość rzeczy."

Tytuł: Julia i Miasto
Autor: Dorota Bałuszyńska-Srebro
Wydawnictwo: Ambaje
Data wydania: 2013
Ilość stron: 256
Kategoria: literatura młodzieżowa

Julia. Niepozorna, młoda Julia wyrusza do Krakowa na studia. Wyrusza do miasta
wraz ze swoimi kompleksami, obawami, ambicjami... i nagle okazuje się, że nic
nie jest takie jakie miało być. Kraków nie jest zwykłym miastem - jest przesiąknięty
przedziwną magią, pełen intryg i niebezpiecznych osób. Tak więc i Julia zaczyna
odczuwać w sobie dziwne zmiany, widzieć rzeczy, o których nie miała pojęcia.
Żeby tego było mało, wplątuje się w skomplikowaną intrygę trwająca już od
XV wieku.

Z autorką "Julii i miasta" już raz się spotkałam - przy "Imirze". Wtedy
przeżyłam niesamowitą przygodę z młodym, odważnym, pewnym siebie księciem.
Jak było tym razem? Niestety już nie tak ciekawie.

 Zacznę może od tego, że główna bohaterka totalnie nie przypadła mi do gustu.
Poznałam ją jako ciamajdę, taką czarną owcę, zagubioną w sobie, nie wiedzącą
czego pragnie... i niestety dla mnie do końca pozostała po części taką ofiara losu.
Początkowo miała bzika na punkcie jedzenia, dlatego też pierwsze strony książki
zapisane są głównie w tym temacie. Kto co lubi... Kolejna rzecz, która mnie
w niej strasznie irytowała to jej braki wiedzy, np. - dziewczyna na studiach
nie wiedziała co to jest ekliptyka, a przecież to zagadnienie z podstawówki. Paradoksalnie
Julia nie miała jednak problemu z zapamiętywaniem czegoś, np. - dat, albo
jeszcze lepiej - dokładnego kształtu gwiazdozbioru, mimo że go tylko raz na oczy
widziała. Ostatnia rzecz (niestety kolejna wada) - dawno nie czytałam o tak
naiwnej, dorosłej dziewczynie, która prawie każdej spotkanej osobie wyjawiała
ważny sekret, którego przecież miała strzec...a nie o nim wszystkim rozpowiadać.

Pomimo wad głównej bohaterki, nie można powiedzieć, że jest ona słabo
dopracowanym charakterem. O nie! Niestety to głównie na niej skupiła się autorka
i resztę postaci potraktowała po macoszemu. Brak reszcie jakiś wyjątkowych
cech, dlatego bardzo łatwo ich pomylić, a jest ich naprawdę od groma - no właśnie,
dlaczego? Nie odgrywają oni jakiejś większej roli. Są, bo są.

Kolejny (ups!) poważny zarzut to brak spójności w fabule, co doprowadziło do tego,
że książka staje się czasami męcząca. Miałam wrażenie, że autorka wpadła na
ciekawy pomysł dopiero w połowie książki i postanowiła go rozwinąć. A może
miała kilka pomysłów, chciała wszystkie wykorzystać, stworzyć  mądra,
magicznąpowieść o poszukiwaniu swojego "Ja", ale za dużo się tego nazbierało i
wszystko wyszło po prostu słabo. W książce pojawiły się również błędy - głównie
interpunkcyjne, albo pojawiające się w przypisach np. w nazwisku Władmir
Sołouchin (a być powinno WŁADIMIR - str. 121), ale to już chyba wina
wydawnictwa.


No dobrze, ale co mi się w takim razie spodobało? - ciekawy wątek który
pojawił się w połowie książki, owa intryga, w którą została wplątana Julia.
Mowa o Kalendarzu, dzięki któremu można było zaplanować lub zmienić losy
świata. Całkiem fajny pomysł. Od razu rzuciło mi się w oczy, że akurat o
kalendarzach autorka ma przeogromną wiedzę i dobrze, że wykorzystała ją
w książce. Poruszanie tematu Boga to też nie lada wyzwanie, ale za skrytykowanie
postawy typowej "katolickiej" rodziny należą się jej brawa. Jak najbardziej
trafne spostrzeżenia. Plusem jest również wątek z górami - autorce udało się
oddać ich magię, wytłumaczyć w dość ciekawy sposób, dlaczego tak
przyciągają ludzi. Wielu zaciekawić może również pewna koncepcja, która
najwyraźniej wyszła spod pióra powyższej autorki - że rzeczywistość istnieje
bez czasu, a przeszłość miesza się z teraźniejszością i przyszłością. No i ostatnia
rzecz, która chyba mi się najbardziej spodobała, a mianowicie - pomysł na cenę
za książkę. Także uważajcie na horrory, bo za zakup horroru płacicie swoim
bezpieczeństwem. Co ja oddałam za tę książkę? - na pewno Ogrom
Czasu. Czy dokonałam dobrej wymiany?  tego sama do końca nie jestem pewna.

Ocena: 5/10

*Cytaty z książki:

"Świadomość - oto klucz do prawdziwej wiary."

"Kobieta to delikatność, wyczucie, poświęcenie, wrażliwość."

"Chrześcijanin musi być elastyczny, nie skostniały."

"Niespełniona miłość ciągnie się długą smugą."


Przeczytane w ramach wyzwań:
-Rekord
-Grunt to okładka

sobota, 19 lipca 2014

Kącik filmowy


Oooo matko, ale się to wszystko wydłużyło. Wybaczcie moją nieobecność,
ale miałam przeprowadzkę i durny remont. Ledwo żyję, jeszcze nie wszystko skończone,
ale wracam do Was z troszkę spóźnionymi premierami na lipiec. Szczerze
mówiąc niewiele mądrego w kinie leci, więc nie straciliście dużo. Wybrałam jednak
kilka takich najciekawszych... może któreś się Wam spodobają.




Tytuł: Zbaw nas ode złego
Reżyseria: Scott Derrickson
Gatunek: Horror/Kryminał
Premiera: 4 lipca 2014 (Polska)
ZWIASTUN

"Policjant z Nowego Jorku bada serię przestępstw. Pomaga mu znający się na
egzorcyzmach ksiądz."
- Znacie Erica Bana z filmu "Troja" - grał tam Hektora. Tą rolą
zdobył moje serce, dlatego jestem ciekawa, jak wypadł tutaj. :)



Tytuł: Zacznijmy od nowa
Reżyseria: John Carney
Gatunek: Dramat/Komedia/Muzyczny
Premiera: 4 lipca 2014 (Polska)
ZWIASTUN

"Przygnębiony producent muzyczny rozpoczyna współpracę z młodą piosenkarką."
-
a tu mamy znowu Keirę ;) Ciekawi mnie, dlaczego przy gatunku napisali DRAMAT...
czyżby komedia wyciskacz łez w jednym? :D



Tytuł: Ewolucja planety małp
Reżyseria: Matt Reeves
Gatunek: Dramat/Akcja/Sci-Fi
Premiera: 11 lipca 2014 (Polska)
ZWIASTUN

"Grupa ocalałych ludzi toczy bój z inteligentnymi małpami, które starają się
zdominować planetę."
- i to jest ten jeden z nielicznych filmów w tym miesiącu,
który naprawdę mam ochotę zobaczyć.




Tytuł: Step Up: All In
Reżyseria: Trish Sie
Gatunek: Melodramat/Muzyczny
Premiera:  18 lipca 2014 (Polska)
ZWIASTUN

"Uczestnicy turniejów tanecznych z poprzednich części serii stają do rywalizacji
we wnętrzach luksusowego hotelu Valhalla w Las Vegas." - kolejny taneczny
film, dla zainteresowanych. :) Niestety tradycyjnie fabuła oklepana i niczym się
nie różni od poprzednich...




Tytuł: Hercules
Reżyseria: Brett Ratner
Gatunek: Przygodowy
Premiera:     25 lipca 2014 (Polska)
ZWIASTUN

"Herkules, grecki półbóg, razem z towarzyszami zostaje wynajęty przez króla Tracji,
aby szkolił jego armię."
- i drugi film, na który mam ochotę :D Niby przygodowy,
ale chyba trochę ma z komedii. Coś w stylu "Starcia Tytanów" ale w wersji zabawniejszej. :)
Może być ciekawie.


wszystkie opisy filmów pochodzą ze strony filmweb.pl

niedziela, 29 czerwca 2014

"Świętoszek" (recenzja)

 
Tytuł: Świętoszek
Autor: Molier
Wydawnictwo: Greg
Tłumaczenie: Tadeusz Boy-Żeleński
Data wydania: 2007
Ilość stron: 123
Kategoria: utwór dramatyczny


Kolejna lektura, kolejne spotkanie z Molierem. Kolejny zawód na jego
dziele. Ale po kolei...

"Świętoszek" to historia Orgona i jego rodziny, którzy do swego domu
przyjmują Tartuffe’a. Gość początkowo wydaje się wszystkim istnym wcieleniem
anioła, z czasem jednak część z domowników odkrywa, że nie ma w nim nic
z świętości. Niestety głowa rodziny nie dostrzega jego fałszywego oblicza, dlatego
owy Świętoszek zaczyna wykorzystywać zaufanie jakim obdarza go Orgon...
i pojawiają się kłopoty.

Pierwsza rzecz, która od razu rzuciła mi się w oczy to imiona bohaterów - prawie
że identyczne jak w "Skąpcu". Czyżby autora nie było stać na coś kreatywniejszego?
W dodatku postacie są strasznie szablonowe, czarno białe i nudne. Jedynym
wyjątkiem jest tytułowy Świętoszek, któremu (o dziwo) pod koniec
zaczęłam kibicować.

Na akcję narzekać nie mogę, bo komedia mnie wciągnęła. Być może to
zasługa świetnego tłumaczenia Żeleńskiego, ponieważ rymowany, łatwy w odbiorze
tekst czytało mi się niewiarygodnie płynnie, szybko, bez niepotrzebnych męczarni.

Problem poruszony w utworze nie wydaje mi się ponadczasowy, dlatego nie
bardzo rozumiem, czemu zmusza się uczniów do czytania tego w szkole.
Owszem, (fałszywych)dewotów i obłudników pełno na świecie, ale ludzie
szybko potrafią ich dostrzec w swoim otoczeniu - w przeciwieństwie do Orgona
i jego matki, którzy byli zapatrzeni w Tartuffe jak w obrazek. Rozumiem, że
Molier pisząc "Świętoszka" miał swoje prywatne motywy i chciał w ten
sposób ukazać  obłudę, hipokryzję i inne cechy tamtejszego społeczeństwa, ale
nie sądzę, by dzięki tej komedii osiągnął zamierzony cel.



Co mnie w tym dziele najbardziej rozśmieszyło? - ZAKOŃCZENIE! Śmiałam się
z niego do łez, ale nie dlatego, że było zabawne. Nie. Było wręcz
żałosne, naciągane i  nierzeczywiste.  Dziś czuję tylko niesmak jak wspominam ten
utwór Moliera. Szczerze współczuję tym, którzy "Świętoszka" mają jeszcze
przed sobą.

Ocena: 3/10

Przeczytane w ramach wyzwań:
-Rekord
-Grunt to okładka


A teraz przejdę do przyjemniejszej rzeczy, a mianowicie...

... po raz kolejny zostałam nominowana do LBA, tym razem
przez Wilczycę1315. Dziękuję bardzo za wyróżnienie! :)
Oto jej pytania i moje odpowiedzi.


1. Gdybyś miał/a szansę spotkać osobę z książki lub filmu, kogo byś wybrał/a?
- Saphirę! (Smoczycę z cyklu Dziedzictwo - Ch. Paoliniego). Jestem zakochana
w smokach, a ją po prostu ubóstwiam. :)

2. Jaką literaturę preferujesz?
- Fantastyka, wszystkie jej odmiany.

3. W nocy budzi cię pukanie do drzwi. Otwierasz. Przed tobą stoi zakapturzona
postać z kosą w ręku i oznajmia, że przyszła cię zabrać. Co robisz?

- Pytam "Gdzie?". Jak ma jakiś ciekawy pomysł na wyprawę i dobrą orientację w
terenie, to z nią idę. xD

4. Za co dałbyś/dałabyś się posiekać?
- Ale tak serio? Pewnie za każdą ważną dla mnie osobę.

5. Co cenisz u ludzi?
- Poczucie humoru, oddanie swoim pasjom, zdolność dostrzegania w świecie
rzeczy niezwykłych i zarazem prostych.

6. Ulubiona piosenka/ zespół?
- "Sea theme" z gry Heroes Of Might And Magic IV. Ulubionych zespołów nie mam.

7. Znienawidzona książka/ seria?
 - Tego by się trochę uzbierało: "Książę i żebrak", "Pod słońcem Toskanii",
powyższe dzieło Moliera...

8. Czy według ciebie filmy ograniczają wyobraźnię.
- Większość zdecydowanie tak, ale zdarzają się takie perełki jak "Avatar",
które wręcz pobudzają ludzką wyobraźnię. To zależy chyba od wizji reżysera i to co
chce przez film pokazać - te banalne człowiek obejrzy i nic nowego nie
wymyśli, a te nieliczne wyjątki mogą go nawet zainspirować. ;)

9. Długopis/ pióro czy laptop?
- Klawiatura i komputer (laptopów nienawidzę!) - szybko i prawie bezboleśnie. ;)

10. Rzecz o której marzysz, a nigdy nie odważysz się jej zrobić?
- Ruszyć w samotną podróż po świecie.

11. Pierwsza myśl jaka przyszła ci do głowy gdy zobaczyłeś/łaś tą nominację?
- O mamciu, kolejna nominacja! Jaki ten mój blog musi być zarąbisty! :P 


Ponieważ to moja kolejna nominacja, tym razem nie wybieram nikogo nowego. ;)

Ogłoszenie!

Przez kilka najbliższych dni nie będę w stanie zaglądać na wasze blogi, wybaczcie.
Przeprowadzka = urwanie głowy + brak neta.

środa, 25 czerwca 2014

-Przybyłam, zobaczyłam, oceniłam - Wampiry



Słońce już zaszło, dlatego przedstawiam wam Kącik Filmowy z różnymi odmianami WAMPIRÓW.


Tytuł: Daybreakers - Świt
Reżyseria: Michael Spierig i Peter Spierig
Gatunek: Horror/Akcja
Ocena: 8/10
ZWIASTUN

Zdecydowanie jeden z lepszych filmów o krwiopijcach jakie miałam
okazję obejrzeć. Niezbyt optymistyczna wizja przyszłości, gdzie ludzkość
stanowi zaledwie 5% populacji. Reszta albo została przemieniona w wampiry
(to odmiana choroby), albo zginęła, albo jest przetrzymywana w specjalnych
laboratoriach, gdzie została uśpiona i podłączona do maszyn pobierających od
nich krew. Nieciekawy rok 2019. Pojawia się jednak problem - zaczyna brakować
pokarmu, zaczyna brakować ludzi. A wampir, który głoduje szybko zamienia się
w niebezpieczną i dziką kreaturę... Kojarzy wam się to z czymś? Mnie od razu z
"Intruzem" S.Meyer. Cóż więcej mogę powiedzieć? - o dziwo "Daybreakers - Świt"
wycisnął ze mnie łzę w pewnym przejmującym momencie.





Tytuł: Ksiądz 3D
Reżyseria:  Scott Stewart
Gatunek: Horror/Akcja/Sci-Fi
Ocena: 6/10
ZWIASTUN

Kim są owi Księża? To "nadludzie" - wybrani przez Kościół, wyszkoleni w
zabijaniu, niezwykli pod każdym względem wojownicy, których zadaniem była
walka z wampirami. Wojna z krwiopijcami trwała zawsze, ale ponoć
nareszcie udało się je zgładzić. Czy aby na pewno? Jak się okazuje, wampiry
powróciły i w dodatku porywają one Lucy - dziewczynę, której wujkiem jest jeden
z Księży. Jak się domyślacie nasz bohater łamiąc wszystkie śluby, rusza w świat,
by ją uratować. Uwaga! Wampiry przedstawione w tym filmie rozrywają na strzępy,
mają ogromną siłę i refleks, ale przede wszystkim przypominają obślizgłe,
czworonożne glonojady. Taka mała odmiana. Historia jednak dość przewidywalna,
choć klimat ma fajny. Plusem jest tu na pewno rewelacyjna obsada.
Dla zainteresowanych. ;)




Tytuł: Mroczne cienie
Reżyseria: Tim Burton
Gatunek: Fantasy/Horror/Komedia
Ocena: 7/10
ZWIASTUN

Barnabas zakochał się kiedyś w niebezpiecznej wiedźmie, ale potem złamał
jej serce. A ta w zamian przemieniła go w wampira i zamknęła na 200 lat w
trumnie. Jak się facet obudził, to o mało nie umarł. Niestety był już krwiopijcą
i jedyne co mu pozostało to zemsta. Jednak wiedźma Angelique łatwo się nie
podda! - I dobrze, bo właśnie oka nakręca cały film. Wspaniała Eva Green w
duecie z Deppem. Co za obsada! :D Poza tym wyszła z tego całkiem niezła czarna
komedia. Polecam na nudne wieczory. ;)




Tytuł: Abraham Lincoln: Łowca wampirów
Reżyseria: Timur Bekmambetow
Gatunek: Fantasy/Horror/Akcja
Ocena: 3/10
ZWIASTUN

Co tu dużo pisać? Lincoln traci bliskich przez wampiry i przez większą
część filmu stara się facet na nich zemścić. Choć pomysł niegłupi, to nie do
końca wykorzystany. A może nic więcej nie dało się wykombinować.
Nie wiem. W każdym razie nudziłam się strasznie. Polubiłam jedynie Henry'ego,
który był dość charyzmatyczną postacią. Film ma dobry początek i dobre kilka
ostatnich sekund. Reszta słaba. A co z wampirami? Krew piją, są dość silne,
by powalić jednym ciosem spore drzewo, ale słońce ich nie zabija...robi to srebro.





Tytuł: Akademia wampirów
Reżyseria: Mark Waters
Gatunek: Fantasy/Komedia/Akcja
Ocena: 6/10
ZWIASTUN

Fabułę tego filmu znają już chyba wszyscy. Zresztą jak sama nazwa wskazuje,
akcja dzieje się w szkole dla krwiopijców i ich ochroniarzy. Mamy więc
dwie bohaterki, buntowniczki, połączone ze sobą niezwykłą więzią. Jedna z
nich to następczyni tronu, druga z nich to Dhampir - obrońca tej pierwszej. Jeśli
chodzi o sam film - kiepski, od razu czuć, że ktoś chciał na siłę
upchać kilka książkowych wątków, dlatego oglądając "Akademię..." ledwo we
wszystkim się łapałam. Za dużo tego. Komedia z tego niezła (czy książka też
jest komedią? nie czytałam), ale nic poza tym. Wampiry zaś wcale strasznie
nie są, mimo że piją krew. Te w "Zmierzchu" świecą się w słońcu, a te tutaj słońce
irytuje. Do Draculi im daleko.



Co wy o nich myślicie? Oglądaliście?

niedziela, 22 czerwca 2014

"Harry Potter i Książę Półkrwi" (recenzja)



Tytuł: Harry Potter i Książę Półkrwi
Autor: J.K. Rowling
Seria: Harry Potter (tom 6)
Wydawnictwo: Media Rodzina
Tłumaczenie: Polkowski Andrzej
Data wydania: 2006
Ilość stron: 704
Kategoria: fantastyka


Skończyły się dobre czasy dla świata czarodziei... w tym dla Hogwartu.
Czarny Pan po swojej klęsce nie popełni już kolejnego błędu. Aby oczyścić
sobie drogę do zwycięstwa, będzie musiał pozbyć się swojego największego
przeciwnika - Dubledora. Nie zamierza jednak dokonać tego osobiście...

W końcu zaczyna robić się niebezpiecznie. Uwielbiam ten stan, gdy podczas
czytania moje ciało spina się, jakby szykowało się do ataku. Nareszcie po
wymówieniu imienia Voldemorta, dostaję gęsiej skórki. Tak, na to czekałam...



Bohaterowie - cudowne grono Aurorów, Śmierciożercy, nasi młodzi,
aczkolwiek coraz starsi przyjaciele i dwaj potężni czarodzieje: Voldemort i
Dumbledore. Tym razem moimi ulubieńcami stali się oryginalna Tonks i...
Harry. Kobietę polubiłam za tajemnicę, którą do końca zawzięcie skrywała, zaś
Pottera... no cóż - w przeciwieństwie do Hermiony i Rona nie ulegał błahym miłostkom,
a na pewno nie zachowywał się jak dzieciak z podstawówki. Naprawdę było mi go żal,
gdy musiał patrzeć na obściskujących się (jak ślimaki) kumpli. Tak jak mi podczas
czytania, tak i jemu, gdy patrzył na to wszystko, robiło się naprawdę niedobrze.

Mimo tych minusów z "Księcia Półkrwi" jestem bardzo zadowolona. Dowiedziałam
się co nieco o przeszłości Snape'a, ale również Czarnego Pana, co było dla mnie
ogromnym zaszczytem. (xD)  Po kolejną część sięgnę z wielką przyjemnością.
Już nie mogę doczekać się finału tej zawiłej, nieprzewidywalnej i coraz bardziej
mrocznej historii.

Ocena: 8/10

Przeczytane w ramach wyzwań:
-Rekord
-Czytam Fantastykę

czwartek, 19 czerwca 2014

"Pod słońcem Toskanii" (recenzja)



Tytuł: Pod słońcem Toskanii
Autor: Frances Mayes
Wydawnictwo: Muza
Tłumaczenie: Zofia Kierszys
Data wydania: 2005
Ilość stron: 284
Kategoria: literatura współczesna

*"...odtwarzając coś słowami, przeżywa się to jeszcze raz."

 

Z tą książką wiąże się dość niesamowita historia. Pewnego wieczoru usiadłam
wygodnie przez TV i zaczęłam oglądać film, nie był za ciekawy, lekko przynudzał...
oglądałam, bo nie miałam nic innego do roboty. W pewnym momencie
po prostu poszłam na strych naszego rodzinnego domu i zaczęłam grzebać w starych
pudłach. Tak też przypadkiem znalazłam "Pod słońcem Toskanii". Zabrałam
książkę ze sobą, usiadłam znów w salonie i nagle spostrzegłam, że
owy film, który wcześniej oglądałam, nosi taki sam tytuł jak znaleziona powieść...
Tak, tak - był jej ekranizacją. Przypadek? ;)

Po powyższą autobiografię sięgnęłam z czystej ciekawości. Miałam nadzieję, że
książka umili mi czas oczekiwania na wakacje. Spodziewałam się przyjemnej
obyczajówki, która rozgrywałaby się w malowniczej Toskanii. Czy dostałam to,
czego chciałam?

Toskania jest. W sumie głównie Toskania, mimo że autorka (narratorka) przebywa
w niej tylko w czasie wakacji, czy przerw świątecznych, urlopów. Mayes kupiła
tam dom. Duży drogi dom, który wymagał dogłębnego remontu. O czym jest
więc książka? O REMONCIE - tak, przeważnie o nim, a jeśli na chwilę
go nie ma, to jest gotowanie i kilkadziesiąt pokręconych przepisów, nudne opisy
miasteczka jego zabytków, straganów na ulicach, cegiełek w murach... i innych
głupotek.

Rozumiem że Toskania ma swój klimat, ale naprawdę nie chce mi się wierzyć, że
skorpiony, owady, zgniłe pomidory... są tak cudowne, jak pisze autorka. Cieszyłam
się na myśl, że poczytam coś co ma jakiś związek z prawdziwym obliczem
Toskanii, realiami tamtejszego życia (również Mayes) - w końcu to autobiografia...
Niestety dostałam wyidealizowany obraz świata, Włochów bez wad - wszystko
tak przesłodzone, że gdyby dało się to zjeść, na pewno nabawiłabym się bólu
brzucha i ostrej biegunki. W od samego czytania było mi niedobrze. Czasami naprawę
zastanawiałam się o jakiej to ja Krainie Czarów czytam... i co ta autorka brała(?).
http://holunder.deviantart.com/art/Tuscany-258033051


Kolejna rzecz, która mnie strasznie męczyła, to przeskakiwanie z wątku do
wątku - mowa na przykład o sąsiadach, aż tu nagle szybka zmiana tematu na
gotowanie - "Co by tu zrobić na kolację?". Strasznie interesujące. Ciężko
nie wspomnieć o przedziwnych poglądach narratorki na pewne kwestie
jak np. spożywanie wołowiny, wieprzowiny itp. - raz narzeka na zabijanie
zwierząt, z których wyrabia się takie mięso, a już na następnych stronach
autorka (tu cytuję) "odważnie je kozie mięso". Chyba coś tu nie gra.

Okładka choć słoneczna, jakoś szczególnie nie zachwyca. Jej wnętrze tym bardziej,
zwłaszcza, że pełno w nim niedorzeczności i... błędów. Na przykład: "zniewolony
DĘWIĘKIEM jej głosu." Czym zniewolony?! - To już chyba wina wydawnictwa,
oj nie ładnie.

Są dwie drobnostki, które mogę uznać za plusy tej książki. Pierwsza -
Polacy, którzy brali udział w remoncie domu Mayes, miło się czytało o rodakach,
a druga Włosi - chcę wierzyć, że pewne opisane tu kwestie związane z tym
narodem, mają  w sobie choć odrobinę prawdy.

Niestety to tyle. Po przeczytaniu książki zastanawiałam się, po co na coś takiego
marnować papier i drzewa? Po co również pisać coś takiego? Mam wrażenie,
że autorka na siłę opisywała Toskanię, wydała książkę i zarobiła na niej pieniądze,
tylko po to, by opłacić ten swój "cudownie niesamowity, słoneczny, idealnie piękny..."
i cholernie drogi dom. Czy mam rację? - nie wiem. W każdym razie żałuję czasu
spędzonego na męczeniu się z tym czymś. Nie polecam.

Ocena: 2/10

*Cytaty z książki:

"...życie trzeba od czasu do czasu zmieniać, jeżeli chcemy sięgać myślą coraz dalej."

"W gruncie rzeczy szukanie zmian chyba zawsze łączy się z pragnieniem powiększenia sobie terenu psychicznego, na którym się żyje."

"...dlaczego wszystko jest takie ważne, pomimo że znika?"

"W dużych miastach tak gnębi nas rzeczywistość zwykła, że jesteśmy coraz mniej zdolni do ogarniania wyobraźnia rzeczywistości nadzwyczajnej."

przeczytane w ramach wyzwań:
- Z półki
-Rekord

.