czwartek, 30 maja 2013

High Five! - Moje ulubione gry komputerowe

Żeby się tu nie robiło nudnawo postanowiłam wziąć udział w akcji High Five!

HIGH FIVE! to nowa akcja, w związku z którą na blogu pojawiać się będą rankingi ulubionych, najlepszych, najbardziej interesujących, bądź najgorszych książek, filmów, gier, postaci, itp...

Dzięki temu zarówno czytelnicy mogą poznać bliżej blogerów, jak i blogerzy czytelników, jeśli ci będą chętni na podzielenie się swoimi przemyśleniami i opiniami.



Dzisiejszym tematem są gry komputerowe i oto moja piątka.



1.Heroes of Might & Magic IV

Ową grą byłam zafascynowana jakieś 4 lata temu (bo wtedy jeszcze miałam luz w szkole).
Potrafiłam przez długi, długi czas siedzieć przy komputerze i grać w Heroes`y razem z siostrą. W dodatku byłam oczarowana soundtrackiem, który do dziś siedzi głęboko w moim serduchu. Heroes of Might & Magic IV były dla mnie taką pierwszą fantastyczną odskocznią od rzeczywistości. I za to je kocham!

link do mojego ulubionego utworu

 


2. Sims 2

Gra przy której spędziłam maaasę czasu i która naprawdę mnie uzależniła! Nie mam pojęcia, co mi się w niej tak podoba (bo nadal mam do niej słabość). To, że mogę kierować ludzkim życiem (bawić się w Boga), jestem kim tylko chcę? Simsy mają coś w sobie, to jest pewne.
`Jak mamuśka chciała żebym od nich odeszła, to mówiłam jej, że życia się uczę. :D

3. Twierdza Krzyżowiec
Ja to mam chyba słabość do typowo "męskich gier". W Twierdzę wciągnął mnie sąsiad, a potem to już samo poleciało. Początki były trudne, ale jak się rozkręciłam, to nie szło mnie odciągnąć od komputera. :P W jedną misję grałam pół roku, jak nie więcej. Polegała ona na tym, że miałam dwóch wrogów (nie chciałam ich zabijać) i przyjaciela, którego cały czas wspierałam armią, surowcami i wiodłam spokojny żywot. Praktycznie tylko dbałam o to, by moim poddanym niczego nie brakowało. I tak
pół roku...

4. Warcraft 3
W tej grze podobała mi się głównie grafika i przeróżne rasy (i tak zawsze grałam elfami).
Kilka dobrych miesięcy byłam nią zafascynowana, ale po jakimś czasie po prostu mi się to znudziła. W dodatku denerwowało mnie, że wróg rozwijał swoje miasto szybciej niż ja... :| Mimo wszystko i tak jest to jedna z moich ulubionych gier.

5.Shrek 2
Dawno, dawno temu mała Ala była zakochana w Kocie w Butach, więc nie mogła obojętnie przejść koło gry Shrek 2, gdzie mogła spotkać się m.in ze swoim ulubieńcem. Grę przeszłam dwukrotnie, bo potem stała się nudna, ale i tak dostarczyła mi mnóstwo rozrywki i niezapomnianych wrażeń.





Jest jeszcze kilka fajnych gier, ale skoro ma być piątka, to nie będę pisać nic więcej.
Pochwalcie się teraz wy, jakie są wasze ulubione typy. :)


`Jezuuuu! Zapomniałam o Diablo II ! :P


sobota, 25 maja 2013

Lew, czarownica i stara szafa





*"Kto raz został królem w Narnii, na zawsze nim pozostanie."


Tytuł: Lew, czarownica i stara szafa
Autor: Clive Staples Lewis
Seria: Opowieści z Narnii tom 1
Wydawnictwo: Media Rodzina
Ilość stron: 182
Kategoria: fantastyka



Chyba wszyscy znają już historię Łucji, Edmunda, Zuzanny i Piotra, którzy przypadkiem odnaleźli przejście do innego świata zwanego Narnią. Ich przygoda nie zaczęła się wcale wesoło. Gdy po raz pierwszy odwiedzili tajemniczą krainę, była ona skuta lodem i pod władzą okrutnej, przebiegłej Czarownicy, która za wszelką cenę chciała wiecznie panować nad światem.

Jednak czwórka niezwykłych dzieci, miała raz na zawsze zniweczyć jej plany. A na to Wiedźma nie mogła im pozwolić...


Pierwsze części serii fantastycznych bywają zazwyczaj najlepsze, ponieważ czytelnik
doznaje błogostanu, gdy zapoznaje się z całkowicie nowym światem. Tak chyba jest również w moim przypadku. Książkowa Narnia różni się od filmowej (którą znam od dawna), dlatego jestem nią niezmiernie zafascynowana. No i do tego dochodzą jeszcze ciekawe, magiczne i gadające istoty, które uwielbiam w powieściach fantastycznych oraz nietuzinkowi główni bohaterowie.

Najmłodsza Łucja (książkowa i filmowa) najbardziej przypadła mi do gustu. Małe dzieci nie są jeszcze tak zepsute przez świat, dlatego szybciej zdobywają moją sympatię. Owa bohaterka mimo swego wieku wykazywała się nieraz ogromną odwagą i poświęceniem, którego często brakuje dorosłym.

Edmund, mimo że tylko o rok starszy od swojej małej siostrzyczki, zachowywał się samolubnie i pyszałkowato, ale to po części "zasługa" Czarownicy, która nafaszerowała go zaczarowanym ptasim mleczkiem. Chłopiec sprzymierzył się z wrogiem i szybko tego pożałował.

Piotr i Zuzanna - najstarsi z rodzeństwa. W ich zachowaniu dało się już dostrzec odrobinę rozsądku i pewnej odpowiedzialności za swoją rodzinkę.

Nie można również zapomnieć o lwie Aslanie, który kojarzy mi się z jakimś bóstwem, czuwającym nad krainami (ponoć jest on symbolem Syna Bożego).

Opowieści z Narnii to klasyk wśród literatury dziecięcej, więc ciężko jest szesnastolatce wczuć się w stu procentach w klimat tejże powieści. Może wyglądałoby to trochę inaczej, gdybym przed czytaniem książki nie oglądała filmu. Mimo wszystko, uważam że młodsi czytelnicy będą bardziej niż ja zachwyceni cudowną akcją, która mknie jak strzała i bohaterami, z którymi łatwiej im będzie się utożsamić.


W każdym razie - polecam gorąco!



Ocena 8/10


*Cytaty:


"Kiedy już zostanę królem Narnii, pierwszą rzeczą, jaką zrobię, będą porządne drogi."

"...jeśli ktoś z was (...) płakał całą noc, aż zabrakło mu łez - to wie, że w końcu przychodzi pewien szczególny rodzaj spokoju. Człowiek czuje się tak, jakby już nic nigdy nie miało się zdarzyć."


*wszystkie cytaty pochodzą z recenzowanej książki










niedziela, 19 maja 2013

"Żelazna córka"

UWAGA! Jeśli nie czytałeś/łaś pierwszego tomu z serii Żelazny Dwór (a musisz to zrobić koniecznie!) nie zagłębiaj się zbytnio w poniższą recenzję.





                                       *"Jakże nisko upadają wielcy!"



Tytuł: Żelazna córka
Autor: Julie Kagawa
Seria: Żelazny Dwór tom 2
Wydawnictwo: Amber
Ilość stron: 336
Kategoria: fantastyka




Megan dotrzymała umowy - oddała się w ręce Pani Zimowego Dworu. Nie liczyła na miłe traktowanie ani na współczucie. Los jednak bywa okrutny, a sprawy lubią się komplikować. Tak więc po krótkiej wizycie w Zimowym Pałacu, Megan musi stawić czoła kolejnym problemom i wrogowi, którego myślała, że pokonała na zawsze. A to dopiero początek wojny...


Pierwsza część była dla mnie genialna, a jak jest z drugą?


Zacznę może od postawy głównej bohaterki. Wcześniej była zdeterminowaną, pewną siebie dziewczyną, to teraz zaczęło się z nią coś dziać. Była niepewna swoich uczuć, albo co pięć minut zmieniała zdanie (no rozumiem, że to płeć piękna...). Dobrze, że nie miało to miejsca
przez całą powieść, bo bym chyba sama weszła do krainy NigdyNigdy i ją...zbeształa
(i to jedyny minus).


Za to Ash nic a nic się nie zmienił. Ciągle był tym zdyscyplinowanym, pewnym siebie i zarazem  pragnącym szczęścia chłopakiem. To głownie on nadaje powieściom pani Kagawy smaczek (czego jej bardzo gratuluję) i właśnie za nim najbardziej się tęskni.

Tym razem nie mogę również zapomnieć o moim drugim ulubionym bohaterze - kocie Grimalkinie. Jest on taką mieszanką futrzaka z Alicji w Krainie Czarów z tajemniczą, zjawiającą się zawsze w najlepszym momencie Angelą (bohaterką Dziedzictwa Paoliniego). Kociaka po prostu ubóstwiam, zwłaszcza wtedy, gdy na pytania: "Skąd to wiesz? Jak to zrobiłeś?" odpowiada krótko: "Jestem kotem".






Niewątpliwie ogromną zaletą obydwu części jest trzymająca w napięciu od początku do końca akcja powieści. Rzadko spotyka się takie książki. Czytelnik nie ma ani chwili wytchnienia, jak raz się weźmie za czytanie, nie przestanie. Ja sama pochłonęłam ją w niecałą dobę (trzy kolejne spędziłam na rozmyślaniu).


Zakończenie po prostu powala na kolana! A ja jestem bardzo, bardzo zła, bo nie ma jeszcze polskiego tłumaczenia kolejnej części, którą mam straszną ochotę przeczytać.


Ocena 9/10



*Cytaty:


"Ale...wróg, którego się zna, jest zawsze lepszy do takiego, którego nie widzisz."

"Gdy nie da się odetchnąć, każda sekunda staje się wiecznością."

"Cóż za kłamstwo. Nawet jak skończę dziewięćdziesiątkę, zapadnę na starczą demencję i zapomnę wszystko, to wspomnienie zimowego księcia będzie jak świecąca latarnia morska, która nigdy nie gaśnie."

"Moją klatkę piersiową wypełnił ból tak ostry, że aż głośno jęknęłam. Czy tak właśnie czuło się złamane serce? Czy można umrzeć z tego bólu? Zawsze myślałam, ze dziewczyny w szkole strasznie przesadzają, gdy zrywały ze swoimi chłopakami, płakały i lamentowały całymi tygodniami. Myślała, że nie było o co robić tyle hałasu. Ale nigdy wcześniej nie byłam zakochana."


*wszystkie cytaty pochodzą z recenzowanej książki

Przeczytane w ramach wyzwania Z półki

piątek, 17 maja 2013

Stosik (4) i mały dodatek



I uzbierało się znów kilka książek. :)
Od góry:


* dwie pierwsze części z cyklu Opowieści z Narni autorstwa C.S.Lewisa.

* Postać w kapturze  
J.Johansen - przeczytane (recenzja)

* Łotr   T.Canavan (cała Trylogia Zdrajcy już w komplecie)

* Złomiarz   P. Bacigalupi - prezen urodzinowy od Karoli. Aż chce się czytać!

* Gra o Ferrin   K. Michalak - skusiła mnie cudowna okładka.

* Miasto Kości   C. Clare - prezent urodzinowy od siostry. Marzyłaaam o niej!

* Atlas chmur   D. Mitchell - książka ponoć świetna. Przekonam się w końcu :).



Tak poza tym, słyszeliście, że ma ukazać się film na podstawie Kongresu futurologicznego
Stanisława Lema
?

Kongres futurologiczny, którego narratorem i bohaterem jest znany doskonale czytelnikom Lema — choćby z Wizji lokalnej, Pokoju na Ziemi i Dzienników gwiazdowych — Ijon Tichy, przedstawia antyutopijną wizję społeczeństwa przyszłości. Futurologiczny koszmar ukazany został w obrazie świata, którego materialną i duchową nędzę maskują halucynacje wywołane działaniem środków chemicznych. Środki te, rozpylone w powietrzu, sprawiają, że postrzegana "rzeczywistość” jawi się mieszkańcom owego świata w postaci sielankowych projekcji ich marzeń i pragnień. Lem posłużył się tu po mistrzowsku alegorycznym chwytem, którego sens — po dwudziestowiecznych doświadczeniach totalitarnej propagandy i masowych eksperymentów socjotechnicznych — nie wymaga szczególnych objaśnień.

(Link do Filmweb)
Książki nie czytałam, ale wszystko jeszcze przede mną. A Wy? Znacie ową powieść i wybierzecie się na film? :)

czwartek, 9 maja 2013

"Żelazny król"






        * "Każda wojna niesie ze sobą ofiary."


Tytuł: "Żelazny król"
Autor: Julie Kagawa
Seria: Żelazny Dwór tom 1
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 352
Kategoria: fantastyka



Nigdy nie wiesz, co ci się może przydarzyć i kto czai się za rogiem.  Megan Chase przekonała się o tym na własnej skórze.

W dniu 16. urodzin dowiedziała się czegoś, co na zawsze zmieniło jej życie. Po pierwsze jej przyjaciel nie był tym, za kogo go uważała...nie był człowiekiem. Po drugie, jej jedynego przyrodniego braciszka porwali nie ludzie, a mroczne i niebezpieczne istoty z magicznej krainy Nigdynigdy. Dziewczyna za wszelką cenę pragnie sprowadzić go z powrotem do domu, nie zdając sobie sprawy z tego, że ta jedna decyzja zrujnuje jej dotychczasowe życie. Nieodwracalnie.


"Żelazny król" przeleżał u mnie na półce kilka dobrych miesięcy. Gdy już zaczynałam czytać tę powieść, coś ważnego mi wypadało, zwalało mi się na głowę mnóstwo problemów i w taki oto sposób, dopiero tydzień temu przeczytałam tę powieść od deski do deski. Zeszło mi może 12 godzin w tym przerwy na jedzenie, picie i higienę osobistą. Nie uniknęłam również zarwania nocy...


Głowna bohaterka Megan Chase to młoda, nieśmiała dziewczyna, początkowo na zabój zakochana w typowym szkolnym "ciachu". Mieszka na odludziu - tzw. bagnach, nie ma przyjaciół, prócz Roba, który od zawsze jest przy niej. W dniu jej 16. urodzin zostaje wyśmiana na oczach całej szkoły, ale to nic w porównaniu z tym, co dzieje się, gdy wraca do domu. Bo to dopiero początek jej problemów. Przyznać jednak muszę, że polubiłam ową bohaterkę, za jej odwagę i oddanie bliskim. Podobała mi się jej wewnętrzna zmiana - szara, bezmyślna dziewczyna dorasta i zaczyna inaczej, poważniej patrzeć na świat. Miejsce słabości zajmuje determinacja, która daje jej siłę do działania.

Jednak mimo wszystko, to śmiertelny wróg Meg podbił moje serce. Mowa o księciu Zimowego Dworu - Ashu (cóż za bieg okoliczności - na mnie mówią Ashera, w skrócie Ash ^^).
Chłopak o nieprzeciętnej, elfiej urodzie. Bezwzględny, oschły i niezwykle inteligentny. Autorka tak świetnie wykreowała jego charakter, że na pewno będę go pamiętać przez długi, długi czas.


Uwielbiam oryginalne powieści, w których pojawiają się cudowne, magiczne i nielogiczne światy. Takiej książki jak ta od dawna szukałam. Jak mogłam tego wcześniej nie przeczytać!?
Julie Kagawa wymieszała Krainę Czarów z Narnią, Lothlórien oraz...Czarnobylem po wybuchu elektrowni jądrowej, i właśnie w ten sposób powstała kraina Nigdynigdy, która jak żadna inna, zapadła mi głęboko, głęboko w pamięć.


                               (osobiście uważam, że taka okładka byłaby o niebo lepsza ;D)


Akcja powieści pędzi jak oszalała, dlatego nie ma takiej możliwości, by czytelnik się nudził. Mnóstwo emocjonujących momentów, punktów kulminacyjnych zapierających dech w piersiach i oczywiście genialne zakończenie, które wręcz zmusza do sięgnięcia po kolejną część z serii Żelazny Dwór. Książkę skończyłam czytać w nocy i praktycznie do rana o niej rozmyślałam. Bo poza jej warstwą zewnętrzną, można odszukać się tu bardzo głębokiego i pięknego przesłania.


Na koniec śmiało mogę napisać, że nie mam żadnych zastrzeżeń. Pierwszy raz to przyznaję.
Jestem oczarowana, a duszą nadal tkwię w krainie Nigdynigdy. Ale ostrzegano mnie na początku: *"Jak zaczniesz to widzieć, nie będziesz już mogła przestać" i racja - nie potrafię.



Ocena 10/10



*Cytaty:

"Bo nauka ma na celu dowodzenie teorii i wyjaśnianie zasad działania wszechświata. Nauka upycha wszystko w eleganckie, logiczne i dobrze wyjaśnione pakunki."

"Można zginąć na tyle ciekawych sposobów: zostać nadzianym na szklany miecz, zaciągniętym pod wodę i zjedzonym przez kelpię, zamienionym w pająka albo krzak róży na wieki wieków..."

"-Puk, nie! - Złapałam go za rękaw. -Nie walcz z nim. Ktoś może zginąć.
-Pojedynki na śmierć i życie zwykle kończą się w ten sposób."

"Za dużo postępu, za dużo technologii. Śmiertelnicy tracą wiarę we wszystko poza nauką. Nawet ludzkie dzieci są pochłonięte postępem. Śmieją się ze starych opowieści, a przyciągają je najnowsze gadżety, komputery, gdy wideo. Nie wierzą już w potwory i magię. Wraz z powiększaniem się miast technologia przejmuje świat, wiara i wyobraźnia znikają, a my razem z nią."

"Wszystko w końcu umiera, człowieku."

"Walka nie musi toczyć się na miecze."

"-(...)Twoja lojalność to twój słaby punkt, a twoi wrogowie na pewno ją przeciw tobie wykorzystają. To słabość, księżniczko, a to największe niebezpieczeństwo w twoim życiu.
- No i co z tego? (...) Mówisz mi, że nie zdradzę przyjaciół i rodziny. Jeśli to słabość, to chcę taką mieć."

"Śmierć to element życia (...) W końcu wszystko znika, nawet tak długo żyjące istoty"

"Samotność jest straszna"



*wszystkie cytaty pochodzą z recenzowanej książki
Przeczytane w ramach wyzwania Z półki


sobota, 4 maja 2013

"Postać w kapturze"







Tytuł: "Postać w kapturze"
Autor: Jorunn Johansen
Seria: Tajemnica wodospadu tom 1
Wydawnictwo: Ringer Axel Springer
Kategoria: romans
Liczba stron: 198




Amalie miała osiem lat, gdy przypadkiem stała się świadkiem morderstwa pewnej młodej kobiety. Widziała tajemniczego mężczyznę w kapturze, ze złośliwym uśmiechem na ustach, który bez wahania wrzucił swoją ofiarę w głębinę. Od tego czasu minęło dziesięć lat. Nikt jej nie uwierzył, najbliżsi sądzili, że była to wina jej bujnej wyobraźni. Mylili się? A jeśli morderca czaił się nadal w pobliżu?

Nie na tym koniec, bowiem Amalie w snach prześladuje tajemniczy Zły i jego ofiara. W dodatku  rodzice za jej plecami wybrali jej kandydata na męża. Wszystko wywraca się do góry nogami. Czy Amelie zaakceptuje decyzję rodziców? I co z koszmarami, które nawiedzają ją co noc? Jak daleko posunie się, by odkryć tajemnicę wodospadu?


Zacznę może od tego, że książka trafiła w moje ręce przypadkowo i nie za bardzo miałam ochotę ją przeczytać. W dodatku od razu stwierdziłam, że kolejnych części na pewno nie kupię, bo jest ich stanowczo za dużo, a nie mam ochoty wydawać pieniędzy na nowe egzemplarze. Ograniczam się. Co jednak nakłoniło mnie do zapoznania się z jej fabułą?

Po pierwsze wątek kryminalny, który od razu rzuca się w oczy z małą nutką magii, a że kryminałów nie czytałam nigdy, więc czemu nie skorzystać? No i kolejny ważny powód - klimaty skandynawskie. Kolejna (jak dla mnie) nowość. A lubię nowości, więc...

Głowna bohaterka to młoda, urodziwa dziewczyna, pochodząca z niebiednego domu. Nie może się uwolnić od wspomnień z przed dziesięciu lat, ciągle udaje się w miejsce zbrodni, ale nie po to, by odszukać tam mordercę, tylko by spotkać się z chłopakiem Mittim. Niestety rodzice nie akceptują jej ukochanego, ponieważ pochodzi z biednej rodziny, więc wydają ją za kogoś innego. Zrozpaczona dziewczyna nie wie co począć, do czasu jak poznaje swojego przyszłego męża.

Amalie da się lubić za jej przyjazne podejście do ludzi i świata. Nie jest leniwa, w przeciwieństwie do młodszej siostry, która była po prostu strasznie, ale to strasznie denerwująca.

Mowa o Kari - upartej, wiecznie zazdrosnej, naburmuszonej i po prostu wkurzającej dziewczynie. Pomimo swego wieku - 16 czy 17 lat - zachowywała się jak 10-letnie dziecko. Marudziła, co pięć minut zmieniał jej się humor, wymyślała przedziwne historie...a mi po prostu robiło się niedobrze.

Rodzice Amalie, zwłaszcza matka, również nie przypadli mi go gustu. Rozumiem, że w tamtych czasach (1875r) panowały inne zwyczaje i mogli oni decydować o lasie swoich dzieci, ale ciągle czułam, że chcieli Amalie zrobić na złość. Albo to ja jestem przewrażliwiona.


Na szczęście nie ma tu monotonii, ciągle coś się dzieje. No cóż, autorka musiała się ze wszystkim pomieścić na tych prawie 200 stronach. Książkę czyta się szybko, czasami z lekkim rumieńcem na twarzy, bo mamy tu wątek miłosny, nie brakuje emocjonujących momentów, zwłaszcza gdy akcja rozgrywa się niedaleko miejsca zbrodni. Ale skoro mówimy już o scenerii, to muszę koniecznie pochwalić cudownie opisany skandynawski klimat, który mnie po prostu oczarował. Będę musiała koniecznie poczytać inne książki, których akcja rozgrywa się na tych terenach.


Stwierdzam więc, że "Postać w kapturze" jest przyjemną książką w sam raz na majowy wieczór. Polecam ją mniej wymagającym czytelnikom, fanom romansów i Skandynawii. Mnie się spodobała, ale nie wywołała jakiegoś ogromnego zachwytu. Mimo, że historia Amalie mnie wciągnęła, nie sięgnę po kolejne części z serii Tajemnica wodospadu, z wymienionego wyżej powodu.


Ocena: 6/10



`Skończyłam dziś czytać II cz. z serii "Żelazny dwór", więc za jakiś czas pojawią się
dwie nowe recenzje. Pierwsze 2 części planowałam przeczytać w tydzień, a zrobiłam to w niecałe...dwa dni. 


 - Wciągnęło mnie :)

środa, 1 maja 2013

"Stary człowiek i morze"





"Ból to głupstwo dla mężczyzny"
 
Tytuł: "Stary człowiek i morze"
Autor: Ernest Hemingway
Wydawnictwo: MUZA
Liczba stron: 104
Kategoria: literatura współczesna


"Stary człowiek i morze" to opowiadanie Ernesta Hemingwaya, za które autor otrzymał literacką nagrodę Nobla. Mowa w nim o rybaku Santiago, który postanawia wyruszyć w morze i upolować wielką rybę.

Główny bohater to ubogi, stary mężczyzna, gadający sam do siebie. Jego ciało i umysł zaczynają "szwankować", czuje się bezradny wobec zmian zachodzących w jego organizmie, uważa się za gorszego od młodszych, bezwartościowy. Gdy wypływa w morze, nie zdaje sobie sprawy z tego, że zwykły połów przerodzi  się w dramatyczną walkę.

Cała akcja skupia się na walce z rybą - walce z własną słabością. Bowiem Santiago chciał sobie i innym udowodnić, że jest wartościowym człowiekiem, poczuć się silnym, młodym i sprawnym.
Pytanie - czy mu się udało?


Mimo "pięknego" przesłania, które jednak mnie nie zachwyciło, stwierdzam, że owe opowiadanie Hamingwaya jest nudne jak flaki z olejem. Nie rozumiem po co czytać coś co ma ponad sto stron, by dowiedzieć się, że nigdy nie wolno się poddawać, człowiek zrobi wszystko by przywrócić sobie szacunek itp.. I bez czytania tego wiedziałam o tych "zasadach". Poza tym uważam, że większość "mądrości" płynących z tego opowiadania jest nieaktualna, ale to już moje widzimisię.

Jedynym plusem jest opisany (w dość przyzwoity sposób) ocean pełen różnorakich istot.
I to tyle.


Zawiodłam się więc bardzo  i nie rozumiem, jak za coś takiego można dać literacką nagrodę Nobla! Zdecydowanie nie polecam.


Ocena: 2/10


*Cytaty:

"Dlaczego starzy ludzie budzą się tak wcześnie? Czy to po to, żeby mieć dłuższy dzień?"

"Ale ja to robię dokładnie - myślał stary.- Tylko że nie mam już szczęścia. Chociaż kto wie? Może dzisiaj? Każdy dzień jest nowym dniem. Lepiej jest mieć szczęście. Ale ja wolę być dokładny. Bo wtedy, jak szczęście przychodzi, jesteś gotów."

"Nikt nie powinien zostawać sam na starość, ale to nieuniknione."

"Tylko praktyczność ma sens"

"Doszedł do wniosku, ze może pokonać każdego, jeżeli dostatecznie się uprze"

"Szczęście jest czymś, co przychodzi pod wieloma postaciami, któż więc je może rozpoznać? A jednak chętnie bym wziął go trochę pod każdą postacią i zapłacił, co by żądano. Chciałbym już widzieć tę łunę świateł - myślał. Za wielu rzeczy chcę. Ale tego właśnie chcę w tej chwili."

"Głupio jest nie mieć nadziei."

"Kochałeś go, kiedy żył, i kochałeś go potem. Jeżeli go kochasz, nie jest grzechem go zabić. Czy też jest jeszcze większym?  - to jest jedyny cytat, który mi się naprawdę spodobał i zmusił mnie do refleksji.

A najbardziej popularny (z którym się absolutnie nie zgadzam) to:

"Ale człowiek nie jest stworzony do klęski. Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać."

*wszystkie cytaty pochodzą z recenzowanego opowiadania




.